Z wizytą na Ukrainie

Poprawiono: 02 listopad 2015
Utworzono: 02 listopad 2015

Zaprzyjaźnić się z Szumskiem

Od 8 do 11 maja b.r. gościła na Ukrainie grupa mieszkańców naszego miasta:przewodniczący Rady Miejskiej Ryszard Nowak, Chór Miejsko-Parafialny "Cantanti", grupa artystyczna Klubu Seniora "Zgrana Paka" oraz przekazująca tę informację przedstawicielka Towarzystwa Przyjaciół Miasta Kobyłka (TPMK).Reprezentację Kobyłki zaprosiły władze miasta Szumsk ,stolicy rejonu(powiatu) w okręgu (województwie) tarnopolskim, na czele z jego merem Wołodymyrem Pletiukiem. Włodarze Szumska chcą nawiązać współpracę kulturalną i gospodarczą z Kobyłką.

 

Jesteśmy w Mikulińcach

Ten wyjazd to pierwszy krok na drodze do ściślejszych związków na razie kulturalnych. Wizytę zainicjował i przygotował ją dyrektor MOK-u Andrzej Zbyszyński w porozumieniu z burmistrzem Robertem Roguskim, a ze strony ukraińskiej Wasyl Irmijczuk dyrektor zespołu wokalno-tanecznego "Zbrucz" z Tarnopola (Zbrucz-dopływ Dniestru, dł. 247km).Zespół ten występował w kobyłkowskim MOK-u. Nic tak nie zbliża ludzi jak muzyka. Śpiew jest nieodłącznym elementem wpisanym w życie człowieka.Towarzyszy mu w najważniejszych chwilach -radosnych i smutnych,od kolebki po grób. Nie dziwi więc, że nasi chórzyści szybko nawiązali przyjazny kontakt z muzykami Tarnopola i Szumska.

Gościnność i serdeczność ,jakie nam okazali gospodarze w czasie całego pobytu na Ukrainie ,w pełni wynagrodziły utrudzenie podróżą (prawie 5 godzin spędziliśmy na granicy).

Dwa noclegi zapewniono nam w sanatorium Medobory w Mikulińcach. Mieści się ono w pałacu wybudowanym przez Ludwikę z Mniszchów Potocką(zm.1785r.).W latach dwudziestych XIX w. nowy właściciel , baron Jan Konopka przebudował go. Wokół pałacu jest piękny park krajobrazowy, który dawniej rozciągał się aż do brzegów Seretu (Seret-dopływ Dunaju, dł.726 km).

Sanatorium w Mikulińcach ,założone przez Jana Konopkę, istnieje już prawie 200 lat. Obecnie tak jak kiedyś, wykorzystuje się tu miejscowe wody lecznicze ,a także oferuje wiele innych zabiegów. Dyrektor sanatorium zapoznał nas z możliwościami leczenia w tej placówce, odwiedzanej przez kuracjuszy z wielu krajów europejskich.

W piątek9 maja po śniadanio-obiedzie, podczas którego śpiewał dla nas kwartet "Otawa" z Tarnopola, pojechaliśmy do historycznego Zbaraża.

Zwiedzamy Zbaraż

Zbaraż to przede wszystkim zamek i słynne dzieje jego obrony w 1649r. ,znane nie tylko z lekcji historii, ale głównie z powieści "Ogniem i mieczem " Henryka Sienkiewicza.

Od XIV w. Zbaraż był siedzibą rodową kniaziów Zbaraskich.Przez miasto przechodził tzw. Czarny Szlak, jedna z głównych tras najazdów tatarskich na ziemie polskie. Dlatego w początkach XVII w. Krzysztof Zbarski rozpoczął budowę zamku. Prace dokończył jego brat Jerzy Zbaraski. Powstała obronna rezydencja (palazzo in fortezza). Wewnątrz fortyfikacji, na które składały się fosa, wały ziemne oraz cztery potężne bastiony, wzniesiono piętrowy pałac. Wały od strony zewnętrznej umocniono oskarpowaniem, a od strony dziedzińca usytuowano kazamaty. Po wygaśnięciu rodu Zbaraskich w 1631 r. miasto przeszło w ręce kniaziów Wiśniowieckich. W 1649 r. miała miejsce słynna obrona Zbaraża, która powstrzymała inwazję kozacko-tatarską. Wojskami polskimi zamkniętymi w obozie warownym założonym w sąsiedztwie zamku dowodził książę Jeremi (zwany Jaremą) Wiśniowiecki. Załoga Zbaraża razem z czeladzią liczyła 20 tysięcy ludzi. Wojsko Bohdana Chmielnickiego było kilkakrotnie liczniejsze, ale polska załoga wytrzymała oblężenie. Walki trwały prawie dwa miesiące(lipiec-sierpień).

Burzliwe były dzieje zbaraskiego pałacu także w następnych wiekach. Wielokrotnie go niszczono i odbudowywano. W sześćdziesiątych latach ubiegłego wieku przywrócono mu pierwotny wygląd zewnętrzny, ale zupełnie zmieniono wyposażenie wnętrz. Obecnie znajduje się tu muzeum regionalne.

Po spotkaniu z historią odpoczywaliśmy przy kawie i lodach w pełnej niepowtarzalnego uroku restauracji "Zimowy ogród" mieszczącej się w palmiarni. Czas relaksu umilała nam młodziutka piosenkarka Diana Fajko.

Wspólne śpiewanie

Wreszcie nadeszła pora, aby nasze chóry zaprezentowały swój repertuar. W świąteczne popołudnie (na Ukrainie 9. maja uroczyście obchodzi się rocznicę zakończenia II wojny światowej) w sali koncertowej sanatorium Medobory wystąpiły kobyłkowskie chóry i tarnopolski zespół "Zbrucz". Nasze chóry przygotowała i dyrygowała nimi Alina Stefaniak. "Zgrana Paka" w kolorowych strojach regionalnych przedstawiła program "Z biegiem Wisły". Chór "Cantanti" wykonał polskie pieśni religijne i narodowe. Śpiewacy w eleganckich jednolitych strojach ,podkreślających powagę utworów ,wyglądali znakomicie, ale przede wszystkim znakomicie zaprezentowali swój repertuar. Świadczyły o tym burzliwe oklaski zasiadających na widowni kuracjuszy i mieszkańców Mikulińców. Koncert zakończył się wspólnym śpiewem artystów i słuchaczy , m.in. piosenki znanej Ukraińcom i Polakom "Hej, sokoły!".

Wieczór spędziliśmy w restauracji Olwia. Kolację umilał nam zespół "Zbrucz". Występ sympatycznych gospodarzy przerodził się we wspólna zabawę-śpiewy, tańce(hulanek i swawoli nie było).

W Tarnopolu i Krzemieńcu

Następnego dnia po śniadaniu w ekspresowym tempie poznawaliśmy Tarnopol , najpierw z okien autokaru, a potem w czasie krótkiej przechadzki. Miasto założył hetman Jan Tarnowski w 1540 r. Później należało ono kolejno do Ostrogskich,Zamoyskich, Koniecpolskich, do królowej Marii Kazimiery (Marysieńki), żony Jana III Sobieskiego, do Potockich. Ostatnim właścicielem miasta był Jerzy Michał Turkuł, który w 1843 r. uwolnił mieszkańców z poddaństwa i sprzedał ziemię gminie.

Z Tarnopola pojechaliśmy do Krzemieńca, ale byliśmy tam bardzo krótko, bo juz czekano na nas w Szumsku. Pierwsza wzmianka pisemna o Krzemieńcu pochodzi z 1226 r. Tylko z dołu podziwialiśmy ruiny zamku na Górze Zamkowej, noszącej także imię królowej Bony. Krzemieniec to rodzinne miasta Juliusza Słowackiego. Tu 4 września 1809 r. przyszedł na świat , tu spędził najwcześniejsze lata swojego życia. Tu jest poświęcone poecie muzeu w dworku, w którym mieszkał. W kościele p.w. św. Stanisława Biskupa znajduje się wzniesiony w 1910 r. pomnik Juliusza Słowackiego, dzieło Wacława Szymanowskiego,twórcy warszawskiego pomnika Fryderyka Chopina. Ważną część historii miasta stanowi działalność Liceum Krzemienieckiego (1805-1832).

Przedstawicielka Towarzystwa Przyjaciół Miasta Kobyłka przekazała do zbiorów Muzeum Juliusza Słowackiego książki wydane staraniem TPMK: "Kobyłczanin z przeznaczenia i wyboru", "Jak to ze szkołą nie tylko w Kobyłce było", "Kobyłka-migawki pamięci", "Stanisław Szpotański-zapomniany pisarz".

Poznajemy Szumsk

Wczesnym popołudniem 10 maja b.r. dotarliśmy do Szumska. Zgotowano nam nieoczekiwane powitanie. Przed budynkiem Urzędu Miasta, na którym powiewały flagi Polski i Ukrainy, czekali na nas reprezentanci władz z merem Wołodymyrem Pletiukiem. Po tradycyjnym powitaniu chlebem i solą przez dziewczęta w strojach regionalnych głos zabrał mer Szumska. Przewodniczący Rady Miejskiej w Kobyłce przekazał list burmistrza Roberta Roguskiego z zaproszeniem do rewizyty. Potem nastąpiła wymiana upominków. Mer podarował obraz , my książki o Kobyłce dla władz Szumska i rejonu, miejscowej szkoły oraz domu kultury. Następnie gospodarze zaprosili nas na krótką wycieczkę po mieście. Przewodnikiem był Serhiy Synyuk znający dobrze język polski.

Najstarsza wzmianka o Szumsku pochodzi z 1149 r., co uwieczniono w herbie miasta. W tych odległych czasach ziemia szumska należała do Księstwa Pohoryńskiego, które zaczynało się na południe od grodu Wyhoszew (dziś Wyszogródek). Władcami księstwa byli Rurykowicze. Stąd pochodziła księżniczka Grzymisława.

Książęca para - Leszek Biały i Grzymisława

Książę Leszek Biały (urodził się ok. 1187 r.), syn Kazimierza Sprawiedliwego i księżniczki kijowskiej Heleny, po śmierci ojca w 1194 r. otrzymał dzielnice krakowską i sandomierską, a młodszemu o rok bratu Konradowi (Mazowieckiemu) przypadły Mazowsze i Kujawy. Przez kilka lat walczono w imieniu nieletniego Leszka o tron krakowski z jego stryjem Mieszkiem Starym, a potem z synem Mieszka Władysławem Laskonogim. Dopiero w 1202 r. Leszek objął rządy w Krakowie. Polski książę wspomagał ruskiego księcia Ingwara Jarosławowicza podczas walk dzielnicowych na Rusi. Przymierze to umocniono ok. 1207 r. małżeństwem Leszka z Grzymisławą córką sojusznika. Młodzi małżonkowie pokochali się. Długo czekali na syna (pierwsza była córka Salomea). Dopiero w 1226 r. przyszedł na świat Bolesław, który później otrzymał przydomek Wstydliwy. Radość ojca trwała tylko rok.,/p>

Leszek miał dalekowzroczne plany, myślał o zjednoczeniu kraju i przyłączeniu Pomorza. W 1227 r. zwołał do Gąsawy zjazd, który miał zakończyć spory i ułożyć wzajemne stosunki między Piastami. Książę pomorski Świętopełk,zaniepokojony osiągniętym porozumieniem książąt piastowskich , zdradziecko na nich napadł. Pomorzanie pojmali uciekającego Leszka i zamordowali. Grzymisława sprowadziła ciało męża do Krakowa i pochowała go w katedrze wawelskiej.

Spadkobierca zabitego, syn Bolesław miał wtedy niewiele ponad rok. Matka wykazała wielki talent dyplomatyczny i ogromną siłę ducha. Znosiła zdradę, niewolę, wygnanie, ale cel osiągnęła. Bolesław w 1243 r. stał się władcą całej Małopolski. Grzymisława pomagała synowi w rządach, współuczestniczyła w nadaniu Krakowowi w 1257 r. przywileju lokacyjnego na prawie niemieckim. W dokumencie lokacyjnym napisano: "My, Bolesław, z Bożej łaski książę Krakowa i Sandomierza z dostojną matką naszą Grzymisławą i szlachetną małżonką Kunegundą na prawie ,na jakim lokowane jest miasto Wrocław, Kraków lokujemy". W rok po tym wydarzeniu Grzymisława zmarła w Zawichoście , gdzie wcześniej wspólnie z synem ufundowała kościół i klasztor. Pochowano ją w tamtejszym klasztorze franciszkanów.

Wspomniana w dokumencie lokacyjnym Kunegunda znana jest jako Kinga córka króla Węgier Beli IV, siostra św. Małgorzaty Węgierskiej i błogosławionej Jolanty. W 1239 r. przybyła do Polski jako pięcioletnia dziewczynka, aby poślubić trzynastoletniego księcia Bolesława. Z jej imieniem związane są żupy solne w Wieliczce i Bochni. Po śmierci Bolesława w 1279 r. została klaryską w klasztorze w Starym Sączu. Zmarła 24 lipca 1292 r. w opinii świętości. W 1690 r. została beatyfikowana ,a 16 czerwca 1999 r. kanonizowana przez Ojca Świętego Jana Pawła II.

Nadal w Szumsku

Nad centrum Szumska góruje kościół rzymskokatolicki. Budowla jest nowa, ale taka sama i stoi w tym samym miejscu,w którym wzniesiono świątynię w połowie XIX w. Tę pierwszą w 1985 r. wysadzono w powietrze. Zrobiono na tym miejscu skwerek, ale prawie nikt tędy nie chodził, nikt nie odpoczywał. W niepodległej Ukrainie kościół odbudowano w pierwotnym kształcie.

Po zapoznaniu się z najdawniejszą historią Szumska i jego zabytkami zostaliśmy zaproszeni na obiad wydany przez władze miasta. Mile nas zaskoczyły biało-czerwone proporczyki na stołach. Obiad nie ograniczył sie do spożywania kolejnych dań. Przy stolikach zasiadali także członkowie miejscowego chóru, a więc były wspólne i solowe śpiewy polskich i ukraińskich piosenek. Mer Wołodymyr Pletiuk i przewodniczący Ryszard Nowak rozmawiali w sąsiedniej sali na temat współpracy miast.

Wieczorem w domu kultury odbył sie koncert,o którym informował wielki afisz przed budynkiem. Na widowni zasiedli reprezentanci władz miasta z rodzinami oraz mieszkańcy Szumska. Najpierw wystąpił miejscowy chór w pięknych, stylizowanych strojach. Wielu śpiewaków to absolwenci szkół muzycznych, a także ich wykładowcy. Nic dziwnego więc, że wykonanie utworów było na wysokim poziomie. Potem na estradzie stanęła "Zgrana Paka". Kolorowe stroje regionalne, piosenki z różnych stron Polski, od Tatr po Bałtyk, werwa wykonawców wzbudziły aplauz widowni. Ambitny,wymagający dużych umiejętności repertuar chóru "Cantanti" nagrodzono gromkimi brawami. Nie obyło się bez bisów. Słuchacze długo nie chcieli opuszczać sali.

Po tylu wrażeniach przyszła pora na odpoczynek. Ostatnią noc na Ukrainie spędziliśmy w gościnnych domach szumskich chórzystów. Każdy z nich przyjął pod swój dach od dwóch do sześciu osób. Wszędzie ugoszczono nas kolacją, a potem długie rozmowy skrócił czas na sen. Wczesnym rankiem niedzielnym serdecznie żegnani przez gospodarzy, obdarowani przez nich jedzeniem na drogę opuściliśmy gościnny Szumsk.

Wracamy do Kobyłki

W drodze powrotnej do Polski zatrzymaliśmy się na krótko w Poczajowie, aby podziwiać tamtejszą Ławrę. Ławra Poczajowska stanowi zespół bardzo malowniczo ugrupowanych budynków. Należą do nich: Cerkiew Uspieńska (Zaśnięcia NMP), dzwonnica, klasztor, cerkwie boczne i pałac archimandryty. Wejście na dziedziniec zamyka dwukondygnacyjna brama. Na jej fasadzie głównej umieszczono obraz przedstawiający ukazanie się Matki Bożej pasterzom i kamień z odbitym śladem stopy Maryi. Aby wszystko dokładnie zobaczyć, nie wystarczyłby jeden dzień, a mieliśmy na to tylko jedną godzinę.

Drugi,również krótki postój był we Lwowie, a potem juz granica. Tym razem przekroczyliśmy ją szybko. Zatrzymaliśmy się dopiero w Lublinie. Uwieńczeniem spaceru po zabytkowym Starym Mieście była msza św. w kościele Dominikanów. Dziękowaliśmy Bogu za pełną wrażeń podróż i szczęśliwy powrót. Około 22.00 pod budynkiem MOK-u w Kobyłce wpadliśmy w objęcia stęsknionych rodzin.

Do wspomnień z wizyty na Ukrainie będziemy często wracać. Musimy się także przygotować na przyjęcie zaproszonych do Kobyłki władz Szumska i tamtejszego chóru.

Dziękujemy wszystkim, którzy przyczynili się do naszego wyjazdu i wsparli go, a więc Burmistrzowi Miasta Kobyłka Robertowi Roguskiemu, Miejskiemu Ośrodkowi Kultury w Kobyłce, ks. dziekanowi Janowi Andrzejewskiemu, Jerzemu Kalisiakowi właścicielowi sklepu ogrodniczego "Kalisiak", a przede wszystkim Wasylowi Irmijczukowi z Tarnopola i władzom Szumska

Maria Balicka
sekretarz owarzystwa Przyjaciół Miasta Kobyłka