Ksiądz kanonik Franciszek Ksawery Marmo to obok ks.bp. Marcina Załuskiego jedna z najważniejszych postaci w historii Kobyłki. Dziś w 100 rocznicę śmierci, która przypada dokładnie 30 marca 2008 r. chcemy przypomnieć tę postać, jego zasługi dla Kobyłki. W ciągu 20 lat pracy w parafii Kobyłka uczynił tak dużo, że można by tym obdzielić kilka osób, starczyłoby na kilka biografii. Okres pracy ks. Marmo w Kobyłce nazywany jest okresem "odrodzenia", on sam zaś "Odnowicielem".
Czymże się tak przysłużył społeczności lokalnej, cóż takiego uczynił - aby to w pełni zrozumieć warto prześledzić Jego kapłańską drogę. Dość dobrze opisany i udokumentowany jest okres pracy ks. Marmo w Kobyłce, a to za sprawą Jego biografa, a zarazem wikarego ks. Marcelego Weissa, (był w Kobyłce w latach 1901- 1902) autora książki "Kościół Świętej Trójcy w Kobyłce pod Warszawą". Książka ta to źródło wiedzy zarówno o Kobyłce jak i o parafii. Niewiele natomiast wiadomo o początkach pracy kapłańskiej ks. Marmo.
Wiadomo tylko, że urodził się 29 marca 1839 r. W "Tygodniku Ilustrowanym" z 1908 r. możemy przeczytać, że święcenia kapłańskie przyjął w 1861r. w Kościele Św. Krzyża w Warszawie. Pierwszą parafią, do której był skierowany na proboszcza była parafia Łanięta w dekanacie kutnowskim i jak pisze ks. Weiss "tam zaznaczył się jako gorliwy kapłan, wzmacniając podwaliny kościoła moralnego i wzniósłszy świątynię, plebanię i zabudowania kościelne". Praca ta musiała być dostrzeżona przez przełożonych, On sam zaś został wyróżniony tytułem kanonika honorowego kolegiaty kaliskiej. Nie wiadomo ile lat pracował w parafii Łanięta, czy następną parafią była Kobyłka? Wiadomo jedynie, że w Kobyłce do której przybył 20 kwietnia 1888 r. Sytuacja, którą zastał była równie zła jak w parafii Łanięta, a sam ks. Marmo prawdopodobnie był przesyłany na takie trudne odcinki - tam gdzie działo się po prostu źle.
Od 1883 r. nowym Metropolitą Warszawskim zostaje ks. Arcybiskup Wincenty Teofil Chościak - Popiel, który w swej pracy główny nacisk kładzie na "katechizację ludu, budowę świątyń zabudowania kościelne". Po wizytacji kanonicznej w Kobyłce w 1886r. ks. Arcybiskup zapisał w aktach parafialnych: "wszystko znajduję w opłakanym stanie". To było na dwa lata przed przybyciem ks. Marmo do Kobyłki. Dla przybliżenia sytuacji jaką zastał nowy proboszcz chciałbym przytoczyć opis budowli kościelnych z 1873r. zamieszczony przez ks. Wincentego Kalickiego: "obejmując obowiązki proboszcza parafii zastałem kościół w podupadłym stanie tak, że przy większym cokolwiek deszczu woda dostaje się do kościoła rujnując sufit pomalowany; dom mieszkalny dla kościelnej służby zwany szpitalem również w jak najlichszym stanie jak niemniej i zabudowania plebańskie, które przez czas i niedozór zostały zniszczone, wszystko przedstawia obraz strasznego spustoszenia". Od tamtego czasu aż do przybycia ks. Marmo, czyli przez okres 15 lat, kościół niewiele zyskuje, a nawet jak podaje ks. Marceli Weiss "traci na swoim pięknie".
Po przybyciu do Kobyłki ks. Marmo zastaje smutny stan, upadek moralny społeczeństwa - w parafii szerzy się pijaństwo i wszechobecna bieda. Okres świetności Kobyłki z czasów fundatora świątyni ks. bp. Marcina Załuskiego dawno minął. W Kobyłce nie działają żadne zakłady przemysłowe, a sama miejscowość staje się maleńką wioską zamieszkałą przez kilkuset mieszkańców, co jest znikomą liczbą przy ponad 1000, w XVIII w. i tylko chylący się ku upadkowi, zrujnowany kościół to wciąż widoczny znak dawnej świetności. Pierwszym zadaniem, jaki postawił sobie nowy proboszcz była odbudowa kościoła moralnego, budowa wspólnoty parafialnej, walka z pijaństwem i zaradzenie biedzie. Czy to mu się udało? Zapewne po kilkunastu latach ten stan uległ poprawie. Z pomocą przychodzi tu nam znowu ks. Weiss: "po wsiach powstało dużo nowych domów, przejeżdżając przez nie sądzić można, iż wsie te niedawno zostały założone, dopiero zbadawszy, przekonywamy się ze zdumieniem, że stanęły one ze starych, walących się, jako skutek - trzeźwości".
W dwa lata po przybyciu do Kobyłki spada na parafian i ks. proboszcza (jakby było tego mało) kolejny cios, oto z niewiadomych przyczyn, 3 sierpnia 1890 r. spłonęła murowana plebania. Wypadek ten nie załamuje ks. proboszcza, zabiera się On energicznie do pracy - "wynalazł dobrodziei" oraz łożąc własne fundusze w krótkim czasie odbudowuje plebanię. Wybudował nową "wspaniałą murowaną plebanię piętrową z balkonem, piwnicami, werendą i tarasem od frontu, z żelazną kratą w około niego. Postawił wszystkie zabudowania murowane, dom dla służby ( wspomniany wcześniej szpital), jak również dla księdza". Budowle te przetrwały do naszych czasów, dziś systematycznie remontowane wciąż służą parafii. Po z górą 100 latach obecny ks. proboszcz Jan Andrzejewski planuje remont kapitalny plebanii, kontynuując poniekąd dzieło ks. Marmo. Ksiądz Marmo otoczył plebanię i zabudowania kościelne, ogród oraz kilka morgów gruntu kościelnego parkanem z cegły. W ogrodzie zasadził drzewa owocowe. Równolegle z pracami budowlanymi ks. proboszcz przeprowadził remont świątyni. W roku przybycia do parafii tj w 1888 - zamurowano okna z nawy głównej do korytarzyka nad nawami bocznymi. Trzeba pamiętać, że kościół jeszcze wtedy był jednonawowy. W 1888r. jak podaje ks. Weiss zostaje w nawie głównej wymieniona "drewniana posadzka w kwadrat układana na cementową w małe kwadraty", ponadto odnawia wielki ołtarz "połamany" i zniszczony, możliwe że w tym okresie zakupił zasuwę do cyborium - malowana na blasze kopia obrazu Rubensa "Ostatnia Wieczerza".
Za czasów ks. Marmo zmienia się najbliższe otoczenie kościoła - ogrodzono cmentarz kościelny (teren wokół kościoła na którym do 1803 r. chowano parafian) murowanym parkanem z kapliczkami pozbawionymi zresztą większej wartości artystycznej. Obecny cmentarz (uruchomiony w 1803r.) poszerzony o 80 tys. łokci gruntu, który ofiarował właściciel Kobyłki Józef Orszagh, został otoczony również parkanem z cegły w 1901r.. W 1898r. ks. Marmo ufundował nowy mechanizm organów tzw. "system stożkowy o 16 głosach z dwiema klawiaturami pedałem oraz dwa nowe organy do kaplic w nawach bocznych. Po zamurowaniu 6 okien w nawie głównej, kościół był mało doświetlony ( trzeba pamiętać, że wcześniej w 1854r. zamurowano 14 okien w nawie głównej nad ołtarzami bocznymi, iluzorycznymi) aby poprawić oświetlenie nawy głównej ks. Marmo zakupił żyrandol z brązu o 60 promieniach w stylu Ludwika XIV. Na początku XX wieku prawdopodobnie w 1902r. proboszcz przebija wnęki do naw bocznych - likwidując 6 bocznych ołtarzy. Odtąd kościół staje się trzynawowy, a dawne trakty piesze do obchodzenia procesji pełnią teraz rolę naw bocznych. Jak podaje nam ks. Weiss w swej pracy ks. Marmo "oprawia wszystkie okna w ramy żelazne" umieszczając w nich witraże i tak w drzwiach do nawy głównej był witraż przedstawiający Świętych Piotra i Pawła.
Wraz z przebiciem wnęk do naw bocznych istnieje potrzeba wymiany posadzki. Ksiądz Marmo wymienia posadzkę ceglaną na cementową i odtąd jest już jednakowa podłoga w całym kościele. Ta cementowa posadzka przetrwała ponad 100 lat i obecnie służy jeszcze wiernym przy obchodzeniu drogi krzyżowej w sanktuarium w Ossowie. Dziś mamy nową granitową, która zapewne posłuży wiernym na kolejne 100 lat. Po wykonaniu posadzki w nawach bocznych ks. proboszcz pokrywa zniszczone freski farbą klejową, jedynie w nawie głównej przeprowadza ich restaurację, zresztą dość nieudolnie wykonaną przez artystę malarza A. Teylera. Tych prac koniecznych do wykonania, wręcz pilnych wciąż przybywa, niektóre trzeba prowadzić równolegle. Z "księgi ofiar" dowiadujemy się, że "wieża kościelna skutkiem zaciekania dachu blaszanego kompletnie się zrujnowała, wierzchnie dwa piętra, które były z drzewa, zupełnie zgniły. Wieża groziła zawaleniem, tak że zabroniono odbywać procesje po cmentarzu dla uniknięcia niebezpieczeństwa". Wobec tego w "wieży wymurowano na nowo jedno piętro, a ostatnie piętro całe także na nowo wybudowano z drzewa nowego. Umieszczono krzyż nowy żelazny". Ks. Marmo ufundował dwa nowe dzwony jeden Franciszek, drugi Józef. Wcześniejsze w 1831 r. zdjęto i przetopiono na działa. W tym czasie usunięto również z fasady kościoła malowane na wyciętych deskach figury (inne źródła podają, że były obite blachą miedzianą) zdobiące też i wieżę kościoła. Na wieży była figura Michała Archanioła "którą wiatr zwalił i połamał". Budowa wieży była prawdopodobnie ukończona przed 1898r.
20 sierpnia 1898r. przybył do parafii z wizytą kanoniczną J.E.Ks.Wincenty Teofil Chościak-Popiel, który "konsekrował dwa nowe dzwony". Przy wyjeździe w księdze parafialnej zapisał:"Zwiedzając powtórnie parafię i kościół w Kobyłce z prawdziwą pociechą przekonałem się, że kościół bardzo wiele w uporządkowaniu i właściwem odnowieniu skorzystał, budynki plebanalne zastałem zupełnie nowe, starannie i kosztownie przez ks. proboszcza wystawione. W szczególności podnoszę bardzo wielką niezwykłą osobistą ofiarność ks. kanonika Franciszka Marmo bez której parafia nie byłaby w stanie dopełnić tak trudnego dzieła". Proszę zauważyć jak dużo w ciągu tych 10 lat zostało wykonane, jak zmienił się widok kościoła i jego otoczenia. Prace restauratorskie przy kościele były wykonywane przez ks. Marmo w latach: 1888,1890, 1898,1902,1904,1906.
Ksiądz Marmo zmarł 30 marca 1908r.(był w tym czasie na pogrzebie swojego przyjaciela księdza w Siedlcach) w 47 roku kapłaństwa z czego 20 lat poświęcił Kobyłce. Pochowany został na cmentarzu parafialnym w Kobyłce. Krótką informację o ks. Marmo zamieścił Tygodnik Ilustrowany z 1908r. w 18 numerze: "Ks.Franciszek Marmo jeden z najzacniejszych kapłanów naszych, czczony powszechnie dla swej wyjątkowej, prawdziwie chrześcijańskiej bezinteresowności i ofiarności. ... Parafianie głęboko odczuli śmierć zacnego kapłana, nad którego grobem przemawiał między innymi J.E.ks.Kazimierz Ruszkiewicz, biskup Sufragan warszawski".
W kilka lat po śmierci parafianie w dowód wdzięczności dla księdza ufundowali w kościele piękną tablicę epitafium. Jednej z ulic, tej prowadzącej do cmentarza, nadano Jego imię. Okres pobytu księdza Marmo to czas pomyślny zarówno dla parafii jak i miejscowości. To dzięki ofiarności i zaangażowaniu księdza Marmo kościół został uratowany, i to wspaniałe dzieło bp. Marcina Załuskiego przywołując jeszcze raz ks. Weissa, zostało przywrócone "jeżeli nie do pierwotnego, to do świetnego stanu". Od ks. Marmo zaczyna się okres świetności parafii i świątyni, naszej "perły baroku", która jest wciąż upiększana, ale to On ją dla nas uratował.
Dziś dziękujemy Bogu za "dar" w Jego osobie i powtarzając za ks. "Tymoteuszem" można śmiało powiedzieć, że był to "Wielki Ktoś".
Mirosław Bujalski